Było.

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Michaił Bachtin, radziecki literaturoznawca i filozof powiedział, czy napisał, czy pomyślał w jednym ze swoich dzieł, że wszystko już kiedyś było. I ma rację, było nie było. Pomijając fakt, że przed nim pewnie powiedziało to jaki(e)ś milion ludzi. Chociaż to może też i wina tego, że ja się starzeję, na wspominki mnie nastrój bierze i podsumowania, ale po obejrzeniu najnowszego filmu Aleksieja Bałabanowa (spolszczę sobie) zatytułowanym “Palacz” inaczej nie umiem.

Bo wszystko to co ja chcę napisać o tym filmie już kiedyś pewnie napisałem.

Zresztą wszystko to co ja w ogóle napisałem, czy powiedziałem wcześniej od kogoś usłyszałem, albo przeczytałem, a on od kogoś, on od kogoś... Nadążasz?

Napisałem chociażby w pisanej rok temu recenzji Ładunku 200 tego samego reżysera i najchętniej przekopiowałbym tamto zdanie tutaj, bo sceneria w jakiej umieszcza Bałabanow akcję filmu jest identyczna i ramy czasowe mniej więcej te same. Zresztą, skopiuję.

“Okoliczności przyrody są bardzo sprzyjające. Posępne fabryki, kominy wyrzygujące szary dym, zgniłe mosty, przybrudzone rusztowania, zardzewiałe pociągi, deszczowe chmury, księżyc w pełni, samotny dom w lesie, farba odchodząca od ścian, ludzie brzydcy, ciała, makijaże rozmazane, butelek sterty pustych, klatki schodowe jak z XIX wieku. “

Albo to o tym, że film ma tempo życia, co już kiedyś pisałem, ale tutaj innego zwrotu bym nie użył, bo jak inaczej opisać mam te dłużące się w nieskończoność kamery śledzące idącą gdzieś postać. Pewnie, że mogę to nazwać nawiązaniem do wschodniej kinematografii, pewnie że to wygląda jak z życia wzięta droga gdziekolwiek, ale też pewnie, że przez to miałem ochotę tak w połowie wyłączyć film i gdyby to nie był Bałabanow, a film był dłuższy to pewnie bym tak zrobił.

Więc tak, o tym filmie wszystko już napisałem kiedyś o nim nie pisząc, ale to taki film jest dla mnie - zlepek innych. W sumie jak wszystko. Ale też w sumie nie.

Aleksiej Bałabanow, reżyser tego filmu, co powiedział, pomyślał, czy napisał tego ja ci nie powiem, ale mogę sobie podumać, jak rosyjska Duma.

Wiem, że tego filmu nie polecam na pierwszy kontakt z tym reżyserem, bo nie wiem jak sam bym się odnalazł w takiej sytuacji i ja ten film widzę jako granie własnym stylem i konwencją - z rdzą i bardzo delikatnie pisząc dość swobodnym podchodzeniem do kwestii nagości i przemocy. Zresztą ta ostatnia jest tu pokazywana na granicy parodii, co jest mocne w kontekście przedostatniego akapitu tej recenzji.

Główny aktor filmu, Michaił Skryjabin, przewija się u reżysera często, czy to w “Rzece”, czy to w “Ładunku 200”.

Jak wspominałem wyżej nastrój, czasy i otaczający świat są żywcem wzięte z “Ładunku 200”, po trosze “Brata”, więc właściwie po prostu ze stylu Bałabanowa.

Przedostatnia scena to jakby podkręcona jedna ze scen “Morfiny”.

Ostatnia scena to wypisz wymaluj mrugnięcie okiem do kogoś kto widział “Rzekę”.

To jest prosta historia - jest palacz co przy piecu pilnuje, mieszkający sam w kotłowni z wielkim piecem i maszyną do pisania, na której powolutku wyklepuje sobie swoją wymarzoną książkę o zamierzchłej historii miejsca skąd pochodzi. I do tej kotłowni przychodzi co jakiś czas mafia palić trupy. I ten palacz ma córkę, która czasem odwiedza ojca i dzieci go odwiedzają, a on sam jest emerytowanym żołnierzem, który służył w Afganistanie jako saper.

Wszystko pięknie spięte jest powtarzającym się refrenem dokładania drewna do ognia i patrzeniem w niego, tym dziecięcym takim co też tak miałem.

I wszystko się zazębia i zatrybia jak w dramacie dobrym, choć postacie tu są takie, że ciężko się z nimi zżyć i są bardziej szeleszczącymi papierem wygłosicielami kwestii, którzy się bardziej kojarzą z telenowelą niż postaciami.

Ale zabij mnie jeśli Bałabanow końcówką nie tnie jak trzeba.

Nawet jeśli wszystko było, a było, to to i tak jest film warty obejrzenia.
__________________________________________________________
Nie wiem, czy nie zapomniałem jak się pisze o filmie... Akapity kursywą dopisane już po publikacji tekstu.

Nie chcę wychodzić na pyszałka, ale zdaje się, że wyjdę - jeżeli komuś ta recenzja wpadnie w oko na tyle, żeby mi dać którąś z nagród głównych (tak, napisałem to ja) to informuję, że nie jestem z Warszawy i nie stać mnie na dojeżdżanie na kurs rosyjskiego tam, więc nagrodę tą proszę przekazać osobie która zajmie czwarte miejsce. A kolację komuś innemu, albo przekazać pieniądze z niej na jakiś dom dziecka. Dziękuję za uwagę.

Aha. www.kaseta.org - check it.

Zwiastun: